Zawał serca to zwykle niespodziewana sytuacja. Okazuje się, że decydujące znaczenie ma „złota godzina”, czyli pierwsze 60 minut od czasu wystąpienia objawów do udzielenia fachowej, medycznej pomocy. To czas, który zadecyduje o powikłaniach zawału, a więc może wpłynąć na nasze przyszłe funkcjonowanie. Nie lekceważmy objawów i dzwońmy po pomoc jak najszybciej jest to możliwe, by zminimalizować uszkodzenia serca, a tym samym nie doprowadzić do spadku jakości życia.
Zacznijmy od tego, czym jest zawał serca? Zawałem serca nazywamy stan, w którym obumiera część mięśnia sercowego – dochodzi do martwicy. Może być to spowodowane wieloma czynnikami, choć najczęstszym z nich jest zator w jednej z tętnic wieńcowych – naczyniu, które doprowadza krew bezpośrednio do danego obszaru serca. Istotne jest również to, jak duży obszar zaopatruje dane naczynie, ponieważ od tego zależy rozległość zawału. Komórki mięśnia sercowego nie potrafią ulegać regeneracji, dlatego szybkie wykrycie zawału i rozpoczęcie jego leczenia staje się kluczowe.
Skąd mamy wiedzieć, że akurat mamy zawał serca? Zawał serca może dawać wiele różnych objawów, które mogą być uznane za niezwiązane z obszarem klatki piersiowej. Są to na przykład niepokój, nudności, bóle brzucha czy duszność wraz z kaszlem. Wiele osób lekceważy te objawy ze względu na ich małe powiązanie z sercem, natomiast jeśli towarzyszy im ból w klatce piersiowej (80% pacjentów), który jest bardzo silny i może promieniować do ramion, szyi, żuchwy czy brzucha, a nawet do palców rąk, jest to sygnał, że czas zadzwonić pod numer ratunkowy.
60 minut, które może uratować nam życie „Złota godzina” to termin wprowadzony przez R. Adamusa Cowleya po raz pierwszy w 1961 roku. Określa on czas, w jakim osoba w stanie zagrożenia życia powinna trafić do placówki z personelem, który udzieli fachowej pomocy medycznej. Modele eksperymentalne pokazały, że po półtorej godziny niedokrwienia, martwica może zajmować 40-50% zagrożonego obszaru. Udrażniając tętnice odpowiednio szybko, możemy uratować połowę tkanek w niebezpieczeństwie. Już w latach 80 i 90 XX wieku badania wykazały, że specjalistyczna pomoc (podanie leków fibrynolitycznych) wśród tysiąca pacjentów w ciągu pierwszej godziny zawału zapobiegło 65 zgonom, a w ciągu drugiej godziny 37. Pokazuje to, jak duże znaczenie ma dla chorych natychmiastowe wezwanie pomocy.
Co możemy zrobić w „złotej godzinie”? W tym czasie najwięcej zależy od nas. Pierwsze co powinniśmy zrobić, to ocenić nasz stan – rozpoznać czy mamy do czynienia z przypuszczalnym zawałem serca. W tym celu należy zwrócić uwagę na objawy przedstawione powyżej (patrz „skąd mamy wiedzieć, że akurat mamy zawał serca”) i jeśli nie ustąpią one w ciągu 5 minut, należy natychmiast wezwać karetkę. Niewskazany jest przewóz chorego do szpitala na własną rękę, ponieważ zmniejsza to szansę na skuteczną reanimację w przypadku migotania komór (medycy posiadają odpowiedni sprzęt do przeprowadzenia wymaganych czynności np. defibrylacji). Karetka jest w stanie przyjechać do chorego w ciągu 8 minut w mieście i 15 minut poza miastem, od chwili przyjęcia zgłoszenia przez dyspozytora. Dalsze kroki w postępowaniu w „złotej godzinie” musimy zostawić lekarzom i personelowi medycznemu, który udzieli fachowej pomocy.
Najważniejsza godzina naszego życia 60 minut niektórym wydaje się krótkie, natomiast może okazać się czasem, który zadecyduje o powikłaniach zawału, a więc może wpłynąć na nasze przyszłe funkcjonowanie.
Nie lekceważmy objawów i dzwońmy po pomoc jak najszybciej jest to możliwe, by zminimalizować uszkodzenia serca, a tym samym nie doprowadzić do spadku jakości życia !!!
źródło: https://medicalpress.pl/system/pacjent/zota-godzina-w-zawale-serca_rBA5mb9A0k/?fbclid=IwAR2w4t0BSfozsHpnz_AGnlHqvTr9VqGX7CyIDZzOw06GQYmmsly2RitUIz4
Tekst powstał przy pomocy Studenckiego Koła Naukowego przy I Katedrze i Klinice Kardiologii Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego