Arytmia serca to wyzwanie, z którym zmaga się wiele osób, choć nie zawsze ich głos jest słyszany. Chcemy podzielić się historią jednej z naszych podopiecznych, która przeszła długą drogę od pierwszych objawów, przez niezrozumienie i strach, aż po leczenie, które odmieniło jej życie. Jej doświadczenia pokazują, jak ważne jest, by walczyć o siebie i nie rezygnować z poszukiwania odpowiedniej pomocy.
Pierwsze objawy – głos, którego nikt nie słuchał
Nasza bohaterka, młoda kobieta pełna energii, zaczęła doświadczać niepokojących objawów: kołatania serca, zawrotów głowy i zmęczenia. „Kiedy poszłam do lekarza, zamiast zrozumienia usłyszałam, że mam nerwicę i wszystko jest w mojej głowie” – wspomina. Bagatelizowanie jej objawów sprawiło, że przez długi czas nie mogła uzyskać odpowiedniej diagnozy.
Mimo kolejnych wizyt i rosnącego niepokoju, słyszała te same słowa: „To stres, nic poważnego.” Nie dawała jednak za wygraną. „Czułam, że coś jest nie tak. W końcu znalazłam lekarza, który potraktował mnie poważnie i zlecił badania. To był punkt zwrotny.”
Diagnoza i trudna droga leczenia
Po wykonaniu holtera EKG diagnoza stała się jasna: arytmia serca. To była mieszanka ulgi i strachu – ulga, bo w końcu wiedziała, co jej dolega, i strach przed tym, co dalej. Lekarze zaczęli od leczenia farmakologicznego, które niestety nie przynosiło oczekiwanych efektów. Leki pomagały tylko chwilowo, a skutki uboczne były trudne do zniesienia.
„Zaczęłam szukać informacji w internecie – o chorobie, o leczeniu, o tym, co jeszcze mogę zrobić. Trafiłam na fora pacjentów, którzy dzielili się swoimi doświadczeniami. To było dla mnie ogromne wsparcie, ale też źródło nowych pytań, które zadawałam lekarzom.”
Strach i nadzieja – decyzja o zabiegu
Po kilku latach zmagań lekarze zaproponowali ablację serca – zabieg, który miał usunąć źródło problemu. „Bardzo się bałam. Zabieg na sercu brzmiał jak coś poważnego i niebezpiecznego. Szukałam informacji, czytałam historie innych pacjentów i długo rozmawiałam z lekarzami, zanim podjęłam decyzję.”
Zabieg odbył się w warunkach szpitalnych i zakończył sukcesem. Po okresie rekonwalescencji nasza bohaterka zauważyła znaczną poprawę. „To było jak odzyskanie kontroli nad własnym życiem. Mogłam wreszcie planować dzień bez strachu przed nagłym atakiem.”
Nowe życie i przesłanie dla innych
Dziś nasza podopieczna wróciła do aktywności, którą tak bardzo kocha. Wciąż regularnie kontroluje swoje zdrowie i dba o odpowiedni styl życia, ale wreszcie może cieszyć się codziennością. „Arytmia to wyzwanie, ale nie pozwól, by przejęła kontrolę nad Twoim życiem. Nie bój się szukać pomocy i walczyć o siebie – nikt inny nie zrobi tego za Ciebie.”
Jesteśmy tutaj, by pomóc
Ta historia to przypomnienie, jak ważne jest, by nie ignorować swojego zdrowia i wsłuchiwać się w sygnały, które wysyła ciało. Jeśli zmagasz się z arytmią serca lub innymi problemami kardiologicznymi, nie jesteś sam. Stowarzyszenie „Serce na Banacha” jest tutaj, by wspierać pacjentów i pomagać im w trudnych chwilach.
Skontaktuj się z nami – razem możemy zrobić więcej!
Cała historia dostępna jest tutaj – historia pacjentki